Rodzice - sprawcy przemocy emocjonalnej
Maciej Tryburcy specjalnie dla www.psycholog.tuchola.pl
Wstęp
Świadomość faktu, że nie zawsze postępowanie rodziców wobec dziecka jest
pożądanym działaniem wychowawczym i może wyrządzać mu krzywdę, wciąż z
trudem toruje sobie drogę w ludzkich umysłach. I o ile kwestia stosowania kar
fizycznych - ze względu na swoją drastyczność - jest przedmiotem wielu
dyskusji, to problematyka przemocy emocjonalnej pozostaje na dalszym planie.
Tymczasem, jak dowodzą badania, krzywdzenie emocjonalne w dzieciństwie może
powodować wiele trudności emocjonalnych, poznawczych i behawioralnych, które
trwają w późniejszych latach życia człowieka. Fakt stosowania wobec dziecka
przemocy emocjonalnej okazuje się być lepszym predyktorem zaburzeń w rozwoju,
niż częstość i natężenie przemocy fizycznej.
Badania nad przemocą domową przeprowadzone w Polsce (Sajkowska, 2001) dowiodły,
że co drugie dziecko czuje się krzywdzone emocjonalnie przez swoich rodziców.
Dzieci odbierały w ten sposób takie zachowania, jak wyrażanie niezadowolenia
rodziców z niespełnienia pokładanych w dziecku nadziei, wyzywanie i poniżanie,
przeciążenie obowiązkami domowymi, nadmierna kontrola czy - najrzadziej -
zaniedbanie. W opinii ankietowanych osób dorosłych największa część dzieci
doświadcza zaniedbania (41%), zaś nieco mniejsza grupa - wyzywania i obrażania.
To odwrócenie kolejności może świadczyć o tym, że dla znacznej części
dorosłych wiele zachowań krzywdzących dziecko emocjonalnie zalicza się do
zwykłych form relacji wewnątrz rodziny. Można wręcz zaryzykować tezę, że
dorośli pamiętają głównie o tych formach przemocy emocjonalnej, które
trudniej jest ukryć przed światem zewnętrznym. Zaniedbania higieny,
podkradanie kolegom kanapek z głodu, czy też głośna awantura potencjalnie łatwiej
przyciągają uwagę otoczenia.
W swojej pracy chciałbym przybliżyć nieco sylwetkę sprawcy przemocy
emocjonalnej wobec dzieci, który - jak wynika z powyższego - potrafi się dość
skutecznie zamaskować.
Historyczne tło przemocy emocjonalnej wobec dzieci
Zastanawiając się nad genezą zachowań rodziców stosujących przemoc
emocjonalną warto cofnąć się o wiele pokoleń, do XIX wieku. Ówczesne
autorytety sankcjonowały wymyślny system tresury dzieci, który Katharina
Rutschky nazwała czarną pedagogiką (Miller, 1999). Czarna pedagogika zalecała
rodzicom działania służące złamaniu wolnej woli dziecka i bezwzględnemu
podporządkowaniu go rodzicom. Przyświecał temu cel chwalebny - wychowanie człowieka
prawego i cnotliwego. Uznawano, że bezmyślne zaufanie do rodziców przekształci
się z czasem w poszanowanie prawa i norm społecznych.
Szwajcarska psychoanalityczka Alice Miller tak ujmuje założenia czarnej
pedagogiki:
1. Dorośli są władcami uzależnionego od nich dziecka.
2. To oni, jak bogowie, decydują o tym, co dobre, a co złe.
3. Rodziców trzeba zawsze chronić.
4. Spontaniczne uczucia dziecka stanowią największe zagrożenie dla jego władców.
5. Dziecku należy jak najwcześniej odebrać własną wolę.
Czarna pedagogika dążyła do zaszczepienia dziecku specyficznego spojrzenia na
relacje z innymi ludźmi:
1. Miłość rodzi się z poczucia obowiązku.
2. Można skutecznie zabronić nienawiści.
3. Rodzice z tej właśnie racji, że są rodzicami, zasługują na szacunek.
4. Dzieci z tej właśnie racji, że są dziećmi, na szacunek nie zasługują.
5. Posłuszeństwo wzmacnia charakter dziecka.
6. Poczucie szacunku dla samego siebie jest szkodliwe.
7. Surowość i chłód stanowią dobre przygotowanie do życia.
8. Udawana wdzięczność jest lepsza, niż szczere okazywanie niewdzięczności.
9. Rodzice nie mogą ścierpieć żadnej obrazy.
10. Rodzice zawsze mają rację.
Echa tych zasad brzmią do dziś dnia w świadomości wielu rodziców, co świadczy
o tym, jak skutecznie przenoszą się z pokolenia na pokolenie. Są one
usprawiedliwieniem dla przemocy stosowanej wobec własnych dzieci. O ile jednak
dwa stulecia temu rózga była podstawowym środkiem do osiągnięcia celu, to
dziś stosowane metody są znacznie bardziej wyrafinowane i bazują na przemocy
emocjonalnej. Ta przemiana może być efektem zmiany postaw wobec przemocy
fizycznej, oraz formalnego upodmiotowienia dziecka. Systemy prawne starają się
- z różnym skutkiem - chronić dziecko przed agresją fizyczną. Podważana
jest zasadność moralna kar fizycznych - np. w oparciu o Pismo Święte
(Tarnowski, 2001). Mało kto w kręgu cywilizacji Zachodu stosuje wobec swoich
dzieci karę chłosty, która została zastąpiona uderzeniami dłonią.
Pojawiające się co jakiś czas dyskusje na temat szkodliwości klapsów i tak
omijają główny problem, jakim jest uwikłanie rodziców w czarną pedagogikę
("O biciu dzieci znowu", 2003). Nawet wtedy, gdy zabroni się im pod
karą więzienia jakichkolwiek form przemocy fizycznej, pozostaje im do
dyspozycji przemoc emocjonalna - trudna do zdefiniowania i udowodnienia, a nie
mniej dotkliwa i niszcząca dziecko.
Nadużywanie pozycji przez rodziców
Nikt nie neguje potrzeby opieki rodzica nad dzieckiem, która wynika z różnicy
w doświadczeniu i znajomości świata. Zdarza się natomiast, że mechanizm ten
jest wykorzystywany w sposób nieadekwatny do sytuacji i ma postać nadzoru nad
tymi obszarami życia dziecka, w których mogłoby się ono poruszać
samodzielnie (Forward, 1995). Niepokój i bojaźliwość rodziców owocuje
niepokojem i bojaźliwością dziecka, które nie ma możliwości sprawdzenia
swoich kompetencji. Może się zdarzyć, że rodzice, dla których kontrola
dziecka jest istotą wzajemnej relacji, będą celowo podsycać nieporadność
dziecka, aby zachować swoją pozycję. Jeżeli dziecko zdoła wyzwolić się z
tej zależności i usamodzielnić, wówczas rodzice odbierają ten krok jako
zdradę i opuszczenie. Taka postawa rodziców może wynikać z silnej więzi
emocjonalnej z dzieckiem skażonej lękiem, że bez niego będą bezużyteczni.
Kontrola może opierać się na różnych instrumentach; począwszy od jawnego
narzucania woli rodziców, szantaż finansowy, negowanie osiągnięć dziecka,
narzucanie swojej pomocy, czy manipulowanie relacjami dziecka z rodzeństwem.
Rodzaje napaści webalnych
Susan Forward, w swojej książce "Toksyczni rodzice" (1995), cytuje słowa
jednego ze swoich pacjentów:
Gdybym musiał wybierać między zniewagą fizyczną a słowną, zawsze wybrałbym
bicie. Pozostają po nim ślady, a więc przynajmniej ludzie użalają się nad
sobą. Jeśli chodzi o słowa, to po prostu doprowadzają cię do szału. Rany
po nich są niewidoczne. Nikt się tobą nie przejmuje. Blizny fizyczne znikają
znacznie szybciej, niż te zadane przez obelgi.
Agresja werbalna może mieć różny stopień wyrafinowania. Część rodziców
poprzestaje na obrzuceniu swojego dziecka obelgami. Trudno porównać szkodliwość
jawnych poniżeń i przemocy podstępnej, wpisanej w ogólny schemat kultury
osobistej, często niedostrzegalnej w pierwszej chwili. Zniewagi, obraźliwe
tyrady, oskarżenia i wyzwiska pozostawiają blizny w psychice dziecka, które
bolą także w dorosłości.
Dziecko można zaatakować także uszczypliwościami, sarkazmem, ironicznymi
przezwiskami i subtelnym upokorzeniem (Hirigoyen, 2002). Taka przemoc może być
zamaskowana formą niewinnych żarcików. Problem w tym, że dziecko nie potrafi
odróżnić prawdy od żartu, groźby od uszczypliwości. Tak, jak humor
pozytywny wzmacnia więź rodzinną, tak humor poniżający ma działanie niszczące.
Żartowanie z dziecka mieści się w konwencji akceptowanego postępowania w świecie
dorosłych i rzadko kiedy budzi sprzeciw otoczenia. Wręcz przeciwnie, normy
kulturowe promują żarty złośliwe i inteligentne, zakładając domyślnie, że
są one składnikiem nieszkodliwej potyczki na słowa. W odniesieniu do dzieci
ich działanie jest jednak inne, ponieważ dziecko nie potrafi wychwycić
absurdalnego kontekstu wypowiedzi rodzica. Jeżeli powiemy: - Z takim
zachowaniem nadajesz się tylko do przedszkola na Księżycu! - to ryzykujemy
tym, że dziecko zrozumie nas dosłownie i zacznie się bać, że chcemy je wysłać
w odległe miejsce.
Atak werbalny potrafi być ukryty pod maską opiekuńczości (Forward, 1995).
Dziecko ufnie przyjmuje destrukcyjne słowa, ponieważ rzekomo są one wyrazem
zainteresowania rodziców. Komentarz typu "Świat jest bezwzględny i
musimy cię nauczyć, jak w nim żyć" pozornie usprawiedliwia okrutne i
oczerniające słowa wypowiedziane pod adresem dziecka.
Inną formą manipulacji jest wysyłanie do dziecka sprzecznych komunikatów, w
których na zmianę potwierdza się jego kompetencje i im zaprzecza. Rodzice
tacy potrafią zachęcać dzieci do wysiłku i dążenia do sukcesu, aby następnie
stwierdzić, że dziecko do niczego nie dojdzie. Efektem takiego postępowania
jest wykształcenie w dziecku syndromu wyuczonej bezradności. Amerykański
psycholog Martin Seligman określił w ten sposób zjawisko, kiedy w wyniku
chaotycznej stymulacji uczenie doprowadza do pasywności i zrezygnowania (Kluczyńska,
1999). Taka postawa obronna odpowiada sytuacji, w której każdy krok może
spowodować z równym prawdopodobieństwem nagrodę, jak i karę.
Najbezpieczniej jest wówczas nic nie robić i czekać.
Szantaż emocjonalny
Dorośli mogą stosować wobec swoich dzieci szantaż emocjonalny (Forward,
Frazier, 1999). Służy on wymuszeniu podległości pod groźbą konsekwencji
uderzających w podstawy wzajemnej relacji. Osoby stosujące szantaż
emocjonalny można podzielić na cztery grupy:
- "Prokurator" - nie kryje się z tym, co robi. Jego zdecydowanie i
brutalne postawienie sprawy ma skruszyć opór. Z uderzeniem czeka do momentu,
gdy słabość ofiary gwarantuje skuteczne zastraszenie. Bywają sytuacje, w których
szantażyści nie muszą zabierać głosu, a ich formą nacisku jest wymowne
milczenie. Im więcej zależności łączy ofiarę ze sprawcą, tym większe ma
on możliwości oddziaływania. Za nieakceptowane zachowanie w jednej dziedzinie
może on grozić karą w innej. "Prokuratorzy" demonstrują pełne
skupienie na własnych, wyolbrzymionych potrzebach, są wobec siebie
bezkrytyczni, natomiast nie zauważają potrzeb swoich ofiar.
- "Biczownik" - stosuje odmienny schemat postępowania. Żeruje on na
empatii swojej ofiary i dlatego jego groźby dotyczą tego, co stanie się z nim
samym, jeżeli jego żądanie nie zostanie spełnione, np. "Nie kłóć się
ze mną, bo się rozchoruję". W relacji rodzic-dziecko korzystanie ze
schematu "biczownika" powoduje dodatkowe zamieszanie związane z
faktem, że sprawca sam wchodzi w rolę dziecka, zaś swoją ofiarę przedstawia
jako omnipotentnego dorosłego, od którego decyzji zależy los innych.
- "Cierpiętnik" - odgrywa rolę dotkniętej wszelkimi plagami osoby
ubezwłasnowolnionej, której los zależy od zainteresowania, jakie okaże mu
jego ofiara. "Cierpiętnik" wyolbrzymia wszystkie swoje nieszczęścia
i stara się wmówić ofierze, że tylko ona jest w stanie zmienić sytuację.
Jeżeli ofiara próbuje o niego zadbać, wówczas piętrzy trudności. Dąży do
tego, aby ofiara zrezygnowała z prób pomocy, zyskując pretekst do kolejnych
wyrzutów.
- "Kusiciel" - proponuje ofierze nagrodę w zamian za podporządkowanie.
Nagrodą może być miłość, pieniądze, czy pomoc w karierze.
"Kusiciel" zazwyczaj nie dotrzymuje kontraktu i w ostatniej chwili
odsuwa nagrodę poza zasięg swojej ofiary. Czyni to jednak na tyle umiejętnie,
aby możliwie długo zachować wiarygodność i móc powtórzyć manipulację
przy innej okazji.
O skuteczności działania szantażysty decyduje to, czy zdoła przekonać swą
ofiarę o jej osobistych korzyściach z poddania się szantażowi. Dlatego
sprawca angażuje się w działania, które tworzą sprzyjający klimat dla jego
poczynań.
Przykładem takich technik jest przedstawianie oporu ofiary jako przejawu jej
bezradności i zagubienia, podczas gdy sobie szantażysta przypisuje mądrość
i dobre intencje. W relacji rodzic-dziecko taka asymetria jest prawdziwa, co
zmniejsza szansę dziecka na opór wobec szantażu. Niezależnie od tego sprawca
może powiększać asymetrię poprzez wmawianiu dziecku, jak wielka jest między
nimi dysproporcja, np. słowami "Tyle dla ciebie robię, a ty znowu mnie
zawiodłeś".
Inną techniką jest patologizacja ofiary, czyli sugerowanie, że jej opór
wynika z choroby, lub zaburzeń emocjonalnych. Na poparcie tej opinii rodzic może
przytoczyć przeżyte wspólnie nieszczęśliwe wydarzenia, podając rzekome
problemy emocjonalne dziecka jako ich przyczynę. Innym rodzajem patologizacji
jest czynienie wyrzutów, że dziecko nie odpłaca się miłością w takim
stopniu, w jakim oczekiwałby rodzic. W domyśle ma to wynikać z zaburzeń
emocjonalnych dziecka, ponieważ rodzic nie ma sobie nic do zarzucenia.
Może się też zdarzyć, że sprawca w swoich działaniach wykorzystuje osoby
trzecie, które mają uwiarygodniać jego intencje. Może być to lubiany przez
dziecko członek rodziny, lub znajomy. Jeżeli dziecko widzi go jako współuczestnika
szantażu, wówczas dużo trudniej jest mu odmówić.
Narzędziem, które ma osłabić opór dziecka, a jednocześnie odizolować je
od otoczenia i uzależnić od rodzica jest stosowanie negatywnych porównań. Słowa
typu "Twoja siostra nigdy by nie pozostawiła takiego bałaganu w
pokoju" zmuszają dziecko do porównywania się z innymi osobami, których
kompetencje są sztucznie zawyżane. Jeżeli dziecko czuje się zagrożone tą
fikcyjną rywalizacją, będzie bardziej skłonne do zaakceptowania żądań
rodzica-szantażysty i "odzyskania" w ten sposób jego pozytywnej
opinii o sobie.
"Moje dziecko - mój rywal"
Krzywdzące postępowanie rodziców wobec własnych dzieci może być efektem
rywalizacji z nimi. W zdrowej rodzinie dziecko jest traktowane jako pewnego
rodzaju reinkarnacja rodzica i siła dziecka jest emanacją jego siły.
Zdobywanie przez dziecko kompetencji i jego sukcesy są dla rodzica nagrodą i
powodem do szczęścia. W rodzinie zaburzonej rodzic w kontakcie z dzieckiem nie
potrafi zapomnieć o własnych deficytach i na obecną relację przenosi
problemy z dzieciństwa. W efekcie może się zdarzyć, że rywalizacja sprzed
lat z własnymi rodzicami, czy rodzeństwem, jest kontynuowana w nierównym
starciu z potomstwem.
Źródłem problemów może być także niska samoocena rodzica, któremu
dorastające dziecko przypomina o słabościach i przemijaniu. Kobiety patrząc
na swoje córki czują, że zaczynają się starzeć, zaś ich uroda więdnie.
Pojawia się wtedy skłonność do poniżania córek przed mężami. Także dla
mężczyzn rozwój męskości własnych synów może budzić poczucie zagrożenia.
Rodzice rywalizujący z własnymi dziećmi dokładają starań, aby udowodnić
im swoją wyższość. Dziecko uczy się, że w drażliwych obszarach ma być z
definicji gorsze od rodzica. Jeżeli wbrew temu założeniu zacznie jednak
odnosić sukcesy, wówczas doświadcza poczucia winy. Aby zyskać spokój umysłu
dziecko powinno potwierdzić dominację rodzica i swój brak osiągnięć.
"Musisz być najlepszy"
Rodzice-perfekcjoniści mogą łatwo skrzywdzić swoje dziecko rzekomo w imię
jego własnego dobra. Wielu z nich odnosi sukcesy w życiu zawodowym i przenosi
do domu relację szef-podwładny. Od dzieci wymagają oni spełnienia oczekiwań
i rozliczają je z tego. Jakość rodziny jest wyznaczana w oparciu o wskaźniki
określające "realizację planu". W ten sposób odpowiedzialność za
funkcjonowanie rodziny jest przeniesiona na dziecko, zaś rodzic rezerwuje dla
siebie pozycję arbitra. Taki układ odbiera dziecku prawo do błędów, oraz
zamienia dom w sklep, gdzie płaci się sukcesami za uczucia rodziców.
Zaburzona relacja z rodzicami-perfekcjonistami może bardzo utrudniać ich
dzieciom życie po uzyskaniu dorosłości. Życia zawodowe zostaje pomieszane z
życiem rodzinnym, frustracje dotyczące rodziców mogą zostać przeniesione na
zwierzchników. Problemem jest także powtarzanie schematu podejścia do zadań
ponad siły, z jakimi dorosły miał często do czynienia w dzieciństwie. Osoba
taka próbuje wykonać zadanie na nierealistycznie wysokim poziomie, tak jak
wymagał rodzic-perfekcjonista. Ponieważ jest to niemożliwe, zadanie zostaje
odroczone, bez próby realizacji na poziomie niższym. Kiedy zbliża się termin
rozliczenia z pracy, dziecko rodzica-perfekcjonisty zostaje sparaliżowane przez
przerażenie i niemożność działania.
Dorosłe dzieci perfekcjonistów zwykle wybierają jedną z dwóch dróg: starają
się przez całe życie udowadniać swoją wartość, aby zdobyć akceptację
rodziców, albo rezygnują z walki o sukces.
Dlaczego rodzice krzywdzą emocjonalnie swoje dzieci?
Analizując problem przemocy emocjonalnej w rodzinie można zastanawiać się,
skąd w rodzicach tyle zaciekłości w zwalczaniu oporu swoich dzieci.
Przypomina się tu ostatnie przykazanie dekalogu czarnej pedagogiki:
"Rodzice zawsze mają rację."
Wyrażany przez dzieci sprzeciw i ich chęć do zaspakajania własnych pragnień
są jak najbardziej naturalne i nie wykluczają szansy dojścia poprzez
negocjacje do rozwiązania korzystnego dla wszystkich. Problemem rodziców
stosujących przemoc emocjonalną jest niezdolność do zaakceptowania
frustracji, która towarzyszy odmowie ze strony dziecka. Wiąże się ona z głębokimi,
żywymi lękami przed stratą - aby jej uniknąć są oni gotowi na dowolnie
brutalne zachowania. Słowo "nie" w ustach dziecka jest sygnałem jego
usamodzielnienia i budzi w nich intensywne emocje. Rodzice tacy mają zazwyczaj
własną historię niepokoju i braku poczucia bezpieczeństwa. Doświadczenia z
przeszłości nauczyły ich, że nie można nikomu ufać, więc nie ufają nawet
własnym dzieciom. Boją się samotnej i nieszczęśliwej starości, próbują
zatem przywiązać do siebie dzieci nie zważając na koszty.
Sprawcy przemocy emocjonalnej tworzą na użytek otoczenia - w tym rodziny - swój
nowy obraz, aby poradzić sobie z własną przeszłością i własnymi słabościami.
Jest w nim to, czego w rzeczywistości brakuje, czyli siła i kontrola. Dążąc
do utrzymania kontroli rodzice tacy przyznają sobie nadzwyczajne prawa do
zaprowadzania porządku i rozdzielania kar. Karanie oznacza przejście do
ofensywy, oznacza siłę i odporność, a jednocześnie wycisza lęk przed stratą.
Na nieszczęście dla dzieci, w tym zachowaniu nie ma miejsca na introspekcję i
uporanie się z rzeczywistymi problemami.
Ciekawa literatura:
1. Forward, S., Frazier, D. (1999). Szantaż emocjonalny. Gdańsk: GWP.
2. Forward, S. (1995). Toksyczni rodzice. Warszawa: Jacek Santorski & Co.
3. Miller, A. (1999). Zniewolone dzieciństwo. Poznań: Media Rodzina.
4. Kluczyńska, S. (5/1999). Aby chciało się chcieć, Niebieska Linia.
5. Hirigoyen, M.-F. (2002). Molestowanie moralne. Poznań: W Drodze.
6. Sajkowska, M. (2001). Zjawisko krzywdzenia dzieci w świetle badań
empirycznych. W: J. Bińczycka (Red.) Bici biją (str. 68-77). Warszawa:
Wydawnictwo Akademickie "Żak".
7. Tarnowski, J. (2001). Kara cielesna w świetle Biblii. Uzyskano 17.05.2003 ze
strony www Fundacji "Dzieci Niczyje": http://www.fdn.pl/?article_id=126
8. O biciu dzieci znowu. (2003). Wątek na grupie dyskusyjnej news://pl.soc.dzieci